Sopot to oaza przestępczości, nierządu i główny ośrodek korupcji w kraju. Prezydent Sopotu Jacek Karnowski to niegodziwy bandyta żerujący na resztkach uczciwej tkanki miasta. Taki wizerunek kurortu zaczął się kreować w mediach po wybuchu tak zwanej „afery sopockiej”, a zatrzymanie prezydenta Karnowskiego jeszcze ten obraz dopełniło. Słuchając wypowiedzi posłów Kurskiego, Ziobro i Mularczyka, podczas ich wizyty w Sopocie, miałem wrażenie, że śnię. Czy w Sopocie dzieje się aż tak źle? Czy to już całkowity upadek miasta i pora na przeprowadzkę? Gdy tylko wyszedłem na ulice miasta ocknąłem się ze snu i utwierdziłem w przekonaniu, że to miasto trzyma się dobrze. Nawet bardzo dobrze.
Sam prezydent twierdzi, iż cała sprawa była spreparowana na polityczne zamówienie. Uważam, iż jest to bardzo prawdopodobne. Jednak zdaję sobie sprawę, że dowodów na to nie ma i nigdy nie będzie. Według prezydenta nie chodziło bezpośrednio o jego osobę, lecz o uderzenie w premiera Tuska. Obydwaj byli członkami sopockiego koła Platformy, Karnowski pełnił funkcję skarbnika pomorskiej PO, a wzajemne kontakty na stopie prywatnej określali jako bliskie.
Na temat nagrania pana Julke, które wywołało całą aferę można by dyskutować długo, a i tak nie dojdzie się do konsensusu. Jedni twierdzą, że na nagraniu pada korupcyjna oferta, drudzy są temu zdaniu przeciwni. Faktem jednak jest, iż CBA krótko po rozpoczęciu działalności zaczęło prześwietlać sopocki magistrat. Ewidentnie szukano czegokolwiek, co mogłoby skompromitować Karnowskiego lub jego współpracowników. Do CBA byli także wzywani zwykli mieszkańcy. Agencja analizowała wszystkie dokumenty dotyczące lokali użytkowych oraz mieszkań komunalnych z kilku ostatnich lat. Tak docierała do mieszkańców, którzy próbowali od urzędu uzyskać korzystne dla siebie rozstrzygnięcia.
Jeden z mieszkańców relacjonując taką wizytę w CBA nie krył, iż wiązało się to z ogromnym stresem. Po przekroczeniu progu agencji przywitał go głos nakazujący odłożyć torbę w jednym rogu pomieszczenia, a parasolkę w drugim. Po wykonaniu poleceń wyszedł do niego „żołnierz”, który zaprowadził go gdzie trzeba. Podczas przesłuchania wypytywano go o ewentualne próby wymuszenia łapówki. Takie działania uznaję za szykany, które według mnie miały na celu popsucie atmosfery w mieście i zniechęcenie mieszkańców do Karnowskiego.
Działania CBA, artykuły Rzeczpospolitej, zatrzymanie Karnowskiego i czarna propaganda czołowych polityków partii opozycyjnych odniosły zupełnie odwrotny skutek. W rozpisanym referendum ponad 60% mieszkańców opowiedziało się za pozostawieniem Jacka Karnowskiego na stanowisku. Pomyślnego rozstrzygnięcia dla przeciwników prezydenta nie przyniosła nawet tajemnicza akcja „Tak dla Sopotu” próbująca zmanipulować mieszkańców tak, by mylili się przy wypełnianiu kart do głosowania. Po ogłoszeniu wyników sopocki PiS na zwołanej na Molo konferencji sugerował, że mieszkańcy się pomylili, byli zmanipulowani czy też po prostu się nie znają. Tak odebrałem słowa pani Aleksandry Jankowskiej, konkurentki Karnowskiego w ostatnich wyborach na prezydenta.
O winie bądź niewinności prezydenta Karnowskiego będzie rozstrzygał sąd. Pozostaje jednak zasadnicze pytanie: czy Sopot to „upadłe” miasto? Z dumą mogę stwierdzić, że wręcz przeciwnie. Od czasów Karnowskiego, czyli od 1998 roku, Sopot to jedno z najlepiej rozwijających się miast w Polsce. Wystarczy przespacerować się ulicą Bohaterów Monte Cassino do Centrum Haffnera, które jest najświeższym symbolem rozwoju miasta. Na inwestycje płyną miliony euro ze środków UE. W Sopocie mają miejsce takie wydarzenia jak konsultacje prezydenta Kaczyńskiego z ministrem obrony Klichem, wizyta premiera Rosji Putina czy premiera Hiszpanii Zapatero. Bezrobocie wynosi około 3% co jest fenomenem w skali kraju. Sopot jest piękny, nowoczesny, bogaty i prężnie się rozwija. Wrogom prezydenta Karnowskiego pozostaje czarny PR i nagonka w mediach, z czego niestety korzystają.